Róża
РОЗА
Где
наша роза?
Друзья мои!
Увяла роза,
Дитя зари!...
Не говори:
Вот жизни младость,
Не повтори:
Так вянет радость,
В душе скажи:
Прости! жалею.....
И на лилею
Нам укажи.
Друзья мои!
Увяла роза,
Дитя зари!...
Не говори:
Вот жизни младость,
Не повтори:
Так вянет радость,
В душе скажи:
Прости! жалею.....
И на лилею
Нам укажи.
- Александр
Сергеевич Пушкин
Ktoś pewnie kiedyś
wspominał o tym, że chodzenie samemu po więzieniu pełnym
najgorszych przestępców z całej okolicy jest niebezpieczne, ale
Chantelle chyba o tym nie słyszała. Zgubiła Liama, a potem siebie
samą, ale zamiast szukać drogi powrotnej, postanowiła skorzystać
z okazji. Doszła do wniosku, że jest obok drugiego wejścia do sali
odwiedzin, bo po chwili przeszła obok niej jakaś kobieta, wyraźnie
nie w humorze. Przyciskała do siebie torebkę, ze wzrokiem wbitym w
podłogę. Wymijając Chantelle, przyspieszyła kroku, ale blondynka
zdążyła złapać ją za nadgarstek.
- Przepraszam – zaczęła, a
kobieta podniosła na nią wzrok. Miała spuchnięte oczy i jedno
spojrzenie na mężczyznę który chował twarz w dłoniach
wystarczyło, aby zorientować się, co się dzieje. - Przyszłam tu
do mojego chłopaka, ale mieliśmy małe spięcie i..
- Nie jestem dobra w pocieszaniu –
uśmiechnęła się smutno, ale Chantelle wiedziała, że już stoi
po jej stronie.
- Często tu przychodzisz?
- Kiedy tylko mogę – wyznała,
uciekając wzrokiem. Po chwili wygrzebała z dużej torebki paczkę
chusteczek i wydmuchała nos. Dopiero po chwili, kiedy odetchnęła
głęboko i wyglądała na nieco bardziej opanowaną, była w stanie
mówić dalej. - Tutaj wszystko jest inne.. Ludzie tracą poczucie
rzeczywistości. Nie wiem, jak ich traktują, bo Trevor nigdy nie
chce mi nic powiedzieć, ale mam nadzieję, że twój chłopak ma
więcej szczęścia. Często widzę u niego siniaki, ale zawsze
zmienia temat. Wścieka się, kiedy pytam jego kumpli z celi. Ale to
nie upoważnia go do tego, żeby mnie wyzywać, prawda? Ja po prostu
się martwię, czy to coś złego?- w jej oczach zebrały się łzy,
które wypłynęły kiedy skończyła mówić. Nadal nie patrzyła
się na Chantelle, która poczuła to, co Liam nazywał
współczuciem. Nie bardzo wiedziała, co robi się w takich
sytuacjach, dlatego po prostu stała tam i czekała, aż brunetka
będzie w stanie dalej prowadzić rozmowę.
- Wiesz coś o innych więźniach?
- spytała cicho, jakby bojąc się, że ktoś może to usłyszeć.
- Tyle, co wszyscy. Nie rozmawiamy
na ten temat. Czasami wspomina tylko coś o Maliku i..
Chantelle natychmiast jej
przerwała.
- Maliku? Zaynie Maliku?
Brunetka przyjrzała jej się
uważnie i otworzyła szerzej oczy.
- Cholera, ja.. chyba nie powinnam
ci tego mówić. - Poprawiła nerwowo włosy i rozejrzała się
dookoła. Zawiesiła wzrok na jakimś wytatuowanym, łysym
mężczyźnie, który przejechał po niej wzrokiem od błękitnych
oczu po czarne, wysokie szpilki i uniósł do góry kącik ust.
Wyglądało to tak obleśnie, że Chantelle załapała ją za łokieć
i odciągnęła na bok, żeby zniknęły z zasięgu wzroku tego
pedofila.
- Skoro już zaczęłaś, to mów
dalej- ponagliła ją, wiedząc, że zaraz się złamie. Miała
rację, bo po chwili wahania dziewczyna w końcu się zdecydowała.
- To dziwny typ, szczerze mówiąc
niewiele o nim wiem. Jedynie tyle, że dzięki niemu Trevor może
szybciej wyjść z więzienia. Kiedyś wypytywałam o niego wśród
tych podejrzanych typków w mieście, ale wszyscy uparcie
twierdzili, że go nie znają. W internecie znalazłam kilka
informacji na temat człowieka o tym nazwisku, ale wszystkie są ze
sobą sprzeczne, więc nie wiem, co jest prawdą.
- Och, rozumiem – powiedziała
po dłuższej chwili Chantelle, choć tak naprawdę nic nie
zrozumiała. To wszystko było tak pokręcone, że aż trudno było
w to uwierzyć. Wiedziała jednak, że jak pociągnie tą kobietę
za język, to dowie się dużo więcej, a może nawet ona będzie
mogła jej pomóc z Harrym. Zna to więzienie dużo bardziej, ma
więcej kontaktów..
- W czymś paniom pomóc? -
doszedł ich z tyłu czyjś głos. Odwróciły się natychmiast,
napotykając ostre spojrzenie ochroniarza. Potykając się o własne
nogi wyszły z zakamarku, w którym się schowały.
- Jestem Kim.- Kobieta wyciągnęła
do niej rękę, kiedy szły wzdłuż korytarza, który, jak się
okazało, prowadził do wyjścia. Na szczęście Chantelle nie
widziała nigdzie Liama.
- Chantelle – uścisnęła jej
dłoń, uśmiechając się słabo. Nigdy nie była dobra w
nawiązywaniu nowych znajomości i nie sądziła, aby to się
kiedykolwiek mogło zmienić.
Kim podeszła jeszcze na chwilę
do biura żeby wypełnić jakieś papiery. Nie było jej przez
dłuższą chwilę, więc Chantelle zdążyła odpisać na esemesy,
które wysyłała jej spanikowana mama.
- To co, skoczymy razem na kawę?-
spytała wesoło brunetka, kiedy zmierzały do wyjścia. Po
otworzeniu wielkich drzwi uderzyło je wilgotne powietrze,
przesiąknięte zapachem lasu.
- Uhm, tak, pewnie – mruknęła
blondynka, choć wcale nie była tego taka pewna. W miejscu
publicznym nie mogłyby przecież rozmawiać na te tematy.
- A, właśnie, zdradzisz mi,
który z tych przystojniaków to twój chłopak?- zagaiła wesoło
Kim, a Chantelle miała ochotę uderzyć się z otwartej dłoni w
czoło. Nie była w stanie wymyślić już żadnego kłamstwa, ale
wybawiło ją pojawienie się ciemnej postaci przed bramą. Tak jak
ostatnio do Chantelle, do postaci podszedł ochroniarz, tym razem
bez latarki. Były na tyle blisko, że usłyszały słowa, które
każdej zmroziły krew w żyłach.
- O, pan Malik. Jak zawsze
punktualnie.